czwartek, 22 sierpnia 2013

Midollo di bamboo recharging mask maska regenerująca

Lipiec dał nieźle popalić moim włoskom i mimo stosowania olei, masek, odżywek i całkowitej rezygnacji z suszarki, stały się suche jak popiół :(
Postanowiłam więc działać radykalnie i kupić coś profesjonalnego, co przynajmniej częściowo przywróciłoby życie moim "kudełkom". 
I tu mój wybór padł na maskę regenerującą Midollo di bamboo firmy Alfaparf.

Od producenta:
Kuracja rewitalizująca służąca do odbudowy i wzmocnienia delikatnych, uszkodzonych osłabionych włosów. Bio - rekonstrukcyjne działanie szpiku bambusa w połączeniu z mikroskopijnymi kompleksami oligoelementów i hydrolizowanych protein zapewnia całkowitą odbudowę struktury włosów. Kuracja naprawia wewnętrzne uszkodzenia, odtwarza wiązania tłuszczowe w celu zachowania wiązań pomiędzy wewnętrzną i zewnętrzną częścią włosa raz wzmacnia powierzchnię kapilarną, nadając jej doskonałą gładkość i elastyczność. Składniki wzmacniające strukturę włosów są uwalniane przez specjalne substancje nośne tylko tam gdzie jest to potrzebne, podczas jego stosowania. Włosy nabierają zdrowego wyglądu połysku, są łatwe do czesania.
Moja opinia:
Używałam tej maski 2-3 razy w tygodniu.
Niestety nie zauważyłam żadnego efektu. Nie było ani gładkości ani elastyczności, nawilżenia czy jakichkolwiek oznak polepszenia ich kondycji, nawet tych doraźnych jak po silikonach.
Włosy nie były nawet bardziej obciążone, co przy przesuszonych akurat byłoby plusem. A nawet miałam wrażenie, że są jeszcze bardziej wysuszone i dosłownie wyglądają jak pióra.
Taki sam efekt uzyskiwałam za pomocą jakiejś zwykłej drogeryjnej odżywki np. Gliss kur z keratyną, która jest kilka razy tańsza. 

Po masce z serii profesjonalnych kosmetyków i kosztującej ponad 50 zł spodziewałam się czegoś więcej.

niedziela, 4 sierpnia 2013

Napój drożdżowy – efekty po miesiącu kuracji

Właśnie minął pełny miesiąc mojej kuracji drożdżowej, zatem czas na małe podsumowanie :-)
Na początek kilka informacji dotyczących kuracji, które zachęciły mnie do przetestowania tego specyfiku, oczywiście nie mówiąc już o efektach jakie prezentuje większość bloggerek :)

Drożdże zawierają:

  • witaminy z grupy B, które działają zbawiennie na kondycję włosów i cerę,
  • witamina H (biotyna) - odpowiada za spężystość włosów, pomaga regulować ich przetłuszczanie się, hamuje siwienie i wypadanie włosów,
  • selen, miedź - wpływają na zdrowe włosy, skórę i paznokcie, wpływają na hamowanie procesów starzenia,
  • cynk - odpowiada za porost włosów,
  • dodatkowo fosfor, magnez, żelazo, potas i chrom.

Drożdże poza tym, że mają dobroczynny wpływ na cerę i włosy, wspomagają cały organizm. Drożdże dzięki bogatemu składowi mogą pomagać łagodzić stany migrenowe, łagodzić napięcie nerwowe, leczyć bezsenność, wspomagają układ odpornościowy.


Jakie efekty pojawiły się u mnie?

Drożdże piłam codziennie po 17-tej (zwykle po przyjściu z pracy). 
Przyrządzałam je w bardzo prosty sposób: ¼ kostki drożdży piekarskich zalewałam najpierw odrobiną wrzącej wody, aby drożdże całkiem się rozpuściły i dolewałam jeszcze 150-200 ml, cały czas mieszając. Po przestygnięciu napój był gotowy do wypicia. Oczywiście można na koniec dodać do niego np. miód dla polepszenia smaku, jednak ja preferuję same drożdże bez żadnych dodatków.

Pijąc napój drożdżowy po raz pierwszy miałam duże opory spowodowane jego specyficznym smakiem. Jednak jak to zwykle bywa, najtrudniejszy był pierwszy łyk, potem już nie było tak źle. Bardzo szybko przyzwyczaiłam się do zapachu i smaku drożdży.
W kwestii nieprzyjemnych efektów ubocznych picia drożdży, które zaobserwowało wiele dziewczyn, tj. wysyp niedoskonałości na twarzy czy problemy żołądkowe, to ja na szczęście takowych u siebie nie miałam.

Dzięki piciu drożdży dość szybko wzmocniły mi się paznokcie i bardzo przyspieszył się ich wzrost, co akurat przy comiesięcznym nakładaniu na nich żelu, nie było pożądane. 
I na tym koniec efektów stosowania tego specyfiku.
Gdyż jeżeli chodzi o włosy, to podczas miesięcznej kuracji włosy urosły mi o 1 cm, co jest w moim przypadku normalnym wynikiem, gdyż zwykle rosną mi właśnie około 1 cm na miesiąc. Nie zauważyłam również żadnego wpływu na moją cerę.

Zatem na tym kończę moją drożdżową kurację i raczej już do niej nie powrócę, chyba że w formie tabletek.