Lipiec dał nieźle popalić moim włoskom i mimo stosowania olei, masek, odżywek i całkowitej rezygnacji z suszarki, stały się suche jak popiół :(
Postanowiłam więc działać radykalnie i kupić coś profesjonalnego, co przynajmniej częściowo przywróciłoby życie moim "kudełkom".
I tu mój wybór padł na maskę regenerującą Midollo di bamboo firmy Alfaparf.
Od producenta:
Kuracja rewitalizująca służąca do odbudowy i wzmocnienia delikatnych, uszkodzonych osłabionych włosów. Bio - rekonstrukcyjne działanie szpiku bambusa w połączeniu z mikroskopijnymi kompleksami oligoelementów i hydrolizowanych protein zapewnia całkowitą odbudowę struktury włosów. Kuracja naprawia wewnętrzne uszkodzenia, odtwarza wiązania tłuszczowe w celu zachowania wiązań pomiędzy wewnętrzną i zewnętrzną częścią włosa raz wzmacnia powierzchnię kapilarną, nadając jej doskonałą gładkość i elastyczność. Składniki wzmacniające strukturę włosów są uwalniane przez specjalne substancje nośne tylko tam gdzie jest to potrzebne, podczas jego stosowania. Włosy nabierają zdrowego wyglądu połysku, są łatwe do czesania.
Moja opinia:
Używałam tej maski 2-3 razy w tygodniu.
Niestety nie zauważyłam żadnego efektu. Nie było ani gładkości ani elastyczności, nawilżenia czy jakichkolwiek oznak polepszenia ich kondycji, nawet tych doraźnych jak po silikonach.
Włosy nie były nawet bardziej obciążone, co przy przesuszonych akurat byłoby plusem. A nawet miałam wrażenie, że są jeszcze bardziej wysuszone i dosłownie wyglądają jak pióra.
Taki sam efekt uzyskiwałam za pomocą jakiejś zwykłej drogeryjnej odżywki np. Gliss kur z keratyną, która jest kilka razy tańsza.
Po masce z serii profesjonalnych kosmetyków i kosztującej ponad 50 zł spodziewałam się czegoś więcej.
No cóż jak widać profesjonalne nie zawsze znaczy dobre.Szkoda że maska okazała się bublem.
OdpowiedzUsuńU mnie maseczka dziala.
OdpowiedzUsuńja uwielbiam te produkty nigdy z nimi nie bylo problemow!
OdpowiedzUsuńod zawsze używałam tych kosmetyków i oceniam 9/10 !!!
OdpowiedzUsuń