Dziewczyny w jednym z postów pisałam Wam jaką tragedię na mojej głowie spowodowała henna - KILK.
I w tym samym poście wspomniałam też, iż w ciągu kilku dni udało mi się doprowadzić włosy w miarę do przyzwoitości dzięki intensywnej pielęgnacji.
Dzisiaj jednak o trzech produktach, które bardzo mi pomogły:
- Maska BingoSpa - kuracja do włosów słabych 40 aktywnych składników (cena: 11,99 PLN)
- Olejek Bhringraj (cena: 23,00 PLN)
- L’Oreal Excellence – farba do włosów (25,99 PLN)
- Maska BingoSpa - kuracja do włosów słabych 40 aktywnych składników (cena: 11,99 PLN)
Dzięki nim kuracja BingoSpa do włosów:
- wzmacnia cebulki włosów,
- zapobiega wypadaniu włosów, działa ochronnie, głęboko oczyszcza skórę głowy,
- działa przeciwtrądzikowo i przeciwłupieżowo,
- reguluje nawilżenie,
- reguluje wydzielanie sebum,
- likwiduje podrażnienia skóry,
- neutralizuje wolne rodniki,
- poprawia ukrwienie skóry głowy,
- chroni naturalny odcień włosów.
Pojemność: 500 g
Skład:
Aqua, Stearamidopropyl Dimethylamine, Heksadecanol, Octadecanol, Ceteareth-20 and Cetearyl Alcohol, Styrene/Acrylates Copolymer, Propylene Glycol, Linum Usitatissimum Seed Extract(wyciąg z lnu), Aloe Extract (wyciąg z aloesu), Matricaria Extract (ekstrakt z rumianku), Soluble Collagen (kolagen hydrolizowany), Propylene Glycol, Aqua, Rosmarinus Officinalis Leaf Extract (wyciąg z liści rozmarynu lekarskiego), Chamomilla Recutita Flower Extract (wyciąg z kwiatów rumianka pospolitego), Arnica Montana Flower Extract (wyciąg z kwiatów arniki górskiej), Lamium Album Extract (wyciąg z jasnoty białej), Salvia Officinalis Leaf Extract (wyciąg z liści szałwii lekarskiej), Pinus Sylvestris Bud Extract (wyciąg z młodych pędów sosny zwyczajnej), Nasturtium Officinale Extract (wyciąg z rukwi wodnej), Arctium Majus Root Extract (wyciąg z korzenia łopianu większego), Citrus Medica Limonum Peel Extract (wyciąg ze skórki cytryny), Hedera Helix Extract (wyciąg z bluszczu pospolitego), Calendula Officinalis Flower Extract (wyciąg z kwiatów nagietka lekarskiego), Tropaeolum Majus Flower Extract (wyciąg z kwiatów nasturcji większej), Propylene Glycol, Hydrolyzed Silk Protein (hydrolizowane proteiny jedwabiu), Yoghurt Filtrate,Citric Acid (kwas cytrynowy), Methyl Paraben, Sodium Benzoate, Ethyl Paraben, DMOM- Hydration, BTH, Parfum
Moja opinia:
Maskę kupiłam jakoś pod koniec stycznia, ale stosowałam ją sporadycznie i na początku nie udało mi się ani razu zastosować jej w sposób ciągły, czyli przez pierwsze pięć dni według zaleceń producenta. I na początku ta maska wydała mi się takim „średniaczkiem”.
Dopiero koszmar po hennie sprawił, że zaczęłam jej używać zgodnie z etykietą.
Przez pierwsze pięć dni stosowałam jak zalecał producent, w kolejnym tygodniu co drugi dzień.
Nie nakładałam jej jak zaleca producent: na 10 minut, ale przynajmniej na 30 minut pod czepek i ręcznik.
Maska skończyła mi się w drugim tygodniu intensywnej pielęgnacji (w kwietniu), ale z racji tego, że nakładałam sporą ilość maski i w sumie zaczęłam jej używać już jakoś pod koniec stycznia (myślę, że wtedy średnio raz na tydzień), to uważam, że jest wydajna. Problemem może być dość wodnista jak na maskę konsystencja, bo potrafi spłynąć z włosów.
Na plus jest jej działanie, maska bardzo fajnie nawilża i wygładza włosy, są po niej miękkie i sypkie. Ale to jest dopiero zauważalne właśnie po tych pierwszych 5 dniach.
Maskę nakładałam również na skórę głowy i tu nie zanotowałam, ani podrażnienia skóry, ani przetłuszczania włosów.
Jeżeli chodzi o zapach to dla mnie jest przyjemny – choć trudno mi go z czymś skojarzyć (można jedynie się pokusić, że to takie połączenie ziół z chemią).
Jeżeli chodzi dostępność maski, to ja kupiłam ją na Allegro i w naprawdę rewelacyjnej cenie – 11,99 PLN.
Maska jak dla mnie ma też bardzo fajne opakowanie - możemy wybrać produkt do końca i za jednym podejściem nałożyć sporą ilość produktu na główkę. Nie polecam jednak takiej puszki dla osób, które nie lubią się „babrać” w opakowaniu.
Podsumowując: polecam wszystkim tą maskę i jak tylko wykończę kilka moich nowych nabytków robiąc miejsce w łazience ;) kupię ją po raz kolejny.
Drugim produktem, które „uratował” moje włosy przed wykruszeniem i hennowym sianem jest:
- Olejek Bhringraj (cena: 23,00 PLN)
Sprzedający: Silver Rose eu |
Obszerną recenzję znajdziecie TU :)
I na koniec trzeci mój zbawiciel, czyli:
- L’Oreal Excellence – farba do włosów (25,99 PLN) a szczególnie dołączona do niej odżywka, po której włosy stały się lśniące i miękkie
Więcej możecie przeczytać w tym poście - KLIK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz