Hej Dziewczyny! Ostatnio znalazłam w Waszych postach i komentarzach sporo informacji o negatywnych skutkach stosowania metody OCM na twarz i postanowiłam Wam opisać jak ja stosuję tę metodę by uniknąć przykrych niespodzianek.
Ja zaczęłam stosować OCM pod koniec kwietnia, tyle że z pewnymi modyfikacjami, gdyż od samego początku teoretycznego zapoznawania się z tą metodą, nakładanie wilgotnej, ciepłej szmatki na tłustą buzię wydało mi się czymś obrzydliwym, więc nawet nie przyszło mi do głowy by zrobić sobie takie "kuku" i zamiast tego:
- zalewam saszetkę rumianku (z Biedronki) wrzątkiem w sporej plastikowej misce,
- na oczyszczoną twarz, na 15 minut przez zabiegiem, nakładam odrobinę olejku z drzewa herbacianego lub sosnowego (na początku stosowałam mieszankę oleju rycynowego z winogronowym i herbacianym, ale po dwóch tygodniach zrezygnowałam z tego, gdyż miałam wrażenie jakby mój "meszek włosowy twarzy" pobudził się do wzrostu, a przynajmniej dla mnie stał się jakoś dziwnie sterczący),
- następnie pochyloną głowę nad miseczką przykrywam ręcznikiem - taka parówka - ja nazywam to sauną buziaczka ;) W tym miejscu polecam wizytę w takiej prawdziwej saunie parowej, która w moim wypadku nie tylko korzystnie wpływa na cerę, ale na całą skórę - szkoda tylko, że nie mam czasu i możliwości by korzystać z niej często. Ale zawsze, gdy jestem w podróży i zatrzymuje się w hotelu, to zawsze pytam się o możliwość skorzystania z sauny ;)
- po kilku minutach takiej parówki, przecieram twarz papierowym ręczniczkiem i ponownie chowam główkę pod ręcznik na kilka minut,
- gdy czuję, że woda przestała już mocno parować, a moja twarz zaczyna raczej się schładzać, kończę zabieg myjąc twarz mydełkiem z nanosrebrem (początkowo było to mydełko laurowe Aleppo 50% - recenzję dla tego produktu znajdziecie TU) i spłukując najpierw ciepłą, a później zimną wodą,
- a na zakończenie całego zabiegu, nakładam maseczkę z glinki lub alg. Czasami, w zależności od tego jaki jest stan mojej buźki w danym dniu, nakładam maseczkę np. z kurkumy bądź HESH Manjishta tuż po pierwszym oczyszczeniu twarzy - przed zastosowaniem metody OCM.
I póki co nie mam żadnych przykrych niespodzianek, a po każdym takim zabiegu moja
twarz wygląda na bardziej wypoczętą i robi się gładsza oraz jaśniejsza :)
Brawa dla autora tego tekstu !
OdpowiedzUsuńTen wpis odmienił moje życie!
OdpowiedzUsuńCiekawy i inspirujący wpis :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój styl pisania.
OdpowiedzUsuńUdało się Ci się wszystko naprawdę dobrze opisać
OdpowiedzUsuń